środa, 24 czerwca 2015

Krótki przegląd moich róży do policzków



Hej!

Dzisiejszy post będzie dotyczył moich ulubionych kosmetyków kolorowych – róży do policzków. Kocham i uwielbiam kupować je zaraz po pomadkach do ust. Zapraszam na krótki przegląd tych produktów.

Moimi ulubionymi różami są zdecydowanie kosmetyki marki Inglot, dlatego od nich rozpocznę.
Pierwszym różem tej marki jest produkt w postaci prostokątnego wkładu do palety – róż nr 72. Mój odcień jest bardzo chłodny, uwielbiam stosować go przede wszystkim w okresie zimowym. Jest to produkt o cudownym satynowym wykończeniu. Bardzo szybko się go aplikuje, utrzymuje się na skórze bardzo długo. Jestem z niego w 100% zadowolona. Wspaniały róż za niewielkie pieniądze, ok. 20zł.





Drugim kosmetykiem marki Inglot, który posiadam jest ciepły brzoskwiniowy róż z delikatnymi złotymi drobinkami (niestety numer się starł). Jest to produkt w okrągłym opakowaniu. Najczęściej stosuję go w okresie letnim, gdyż drobinki pięknie podkreślają opaleniznę. Kosztował ok. 15zł.




Róże marki Inglot uwielbiam przede wszystkim za ich trwałość, pigmentację oraz za to, że zawsze mogę na nich polegać, gdyż cudownie się rozcierają :-)



Kolejnym uwielbianym przeze mnie różem jest produkt marki Essence silky touch blush w odcieniu 10 adorable. Lubię go przede wszystkim za jego cudowny odcień. Wygląda na skórze bardzo naturalnie. Wykończenie można uznać za satynowe. Ma świetną pigmentację i bardzo łatwo aplikuje się go na twarz. Jego jakość jest znakomita. Ponadto kosztuje niewiele, ok. 10zł. Wadą jest jednak opakowanie, które szybko uległo uszkodzeniu.




Równie pięknym i niedrogim różem jest Satin Blush marki Eveline Cosmetics. Mój odcień to 01 Soft Pink. Również jest to produkt o cudownym satynowym wykończeniu. Ma średnią pigmentację, dzięki czemu nie można zrobić sobie nim „placków” na policzkach. Przyjemnie się go aplikuje. Również jego trwałość jest na wysokim poziomie. Opakowanie jest nieco solidniej wykonane niż różu z Essence, lecz cena jest już nieco wyższa – ok. 16zł.






Wśród róży, które posiadam znalazły się również 2 rzadziej przeze mnie stosowane. Pierwszym jest róż marki Essence like an unforgettable kiss w ślicznym kartonowym opakowaniu w kształcie serca. Mój odcień to 01 nothing but lovestoned. Róż składa się z dwóch prześlicznych brzoskwiniowych kolorów (jaśniejszym i ciemniejszym). Podczas aplikacji zazwyczaj mieszam je ze sobą. Kosmetyk jednak nieco mnie zawiódł swoją bardzo słabą pigmentacją. Aby ładnie wyglądał i był widoczny trzeba nabrać na pędzel naprawdę dużą ilość produktu. Efekt jest średnio zadowalający. Jego całkowicie matowe wykończenie również do mnie nie przemawia. Cena to ok. 13zł.






Ostatnim różem, z którego również nie jestem zadowolona jest nr 37 Rose Pompon marki Bourjois. W internecie produkty te są dość popularne i uchodzą za kosmetyki wysokiej jakości. Nie wiem jak jest z innymi odcieniami, lecz ten mimo, iż jest cudowny to praktycznie nie widać go na skórze. Ma bardzo słabą pigmentację, przez co ciężko nałożyć go pędzlem na policzki. Myślę, że jest to również wina tego, iż jest to produkt wypiekany. Tego odcienia zdecydowanie nie mogę Wam polecić. Cena tego produktu to aż 50zł w cenie regularnej. Mój róż kupiłam na promocji -50% za 25zł. Mimo wszystko radzę poważnie zastanowić się przed zakupem.





Róże pudrowe nakładam najczęściej za pomocą skośnego pędzla marki Hakuro H21.



Oprócz róży pudrowych w mojej kosmetyczce znalazły się także produkty kremowe. Są to róże bardzo przeze mnie lubiane ze względu na moją suchą i wrażliwą cerę. W przeciwieństwie do róży pudrowych, te wyglądają bardziej naturalnie i nie obciążają dodatkowo mojej skóry. Produktami, które posiadam są:

- Stay blushed! marki Rimmel w odcieniu 002 Touch of berry – produkt o konsystencji kremowej w chłodnym odcieniu



- Liquid blush marki Manhattan w odcieniu 02 Cheeky Charming – konsystencję można porównać do musu; nie jest to produkt tak kremowy jak Rimmel; odcień bardzo ciepły (brzoskwiniowo-pomarańczowy)






Najczęściej stosuję obydwa róże jednocześnie mieszając je ze sobą, gdyż wtedy uzyskuję idealny brzoskwiniowy odcień. 


Róże kremowe nakładam moim pędzlem marki Zoeva nr 122 typu Stippling Brush.
 

 Do następnego, pa! :-)

4 komentarze:

  1. Mam róż Bourjois w innym kolorze i pigmentacja jest bardzo mocna :)

    OdpowiedzUsuń
  2. Mam małe zboczenie na punkcie róży ;) Bourjois średnio lubię, ale Essence już tak :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Czy Ty przypadkiem nie studiowałaś budownictwa na PŚK? :P bo wydaje mi się, że byłaś rocznikiem zaczynającym w 2010 roku, czyli tak jak ja :P

    OdpowiedzUsuń