Dziś pora na kolejną część produktów zużytych w ostatnim czasie. Tym razem będzie
dużo kosmetyków do pielęgnacji twarzy, więc zapraszam do czytania! :-)
Pierwszym
zużytym produktem jest Łagodny płyn do demakijażu oczu i ust firmy Loreal.
Jest
to kosmetyk dwufazowy, który możemy dostać w drogeriach za około 15zł. Produkt
ten bardzo dobrze zmywa makijaż. Producent zapewnia nas, że płyn usuwa także
makijaż wodoodporny – tego jednak nie sprawdziłam, gdyż nie posiadam w swojej
kolekcji kosmetyków wodoodpornych. Z
normalnym makijażem oczu świetnie daje sobie radę łącznie z kreską narysowaną
eyelinerem czy konturówką. Nie podrażniał moich oczu.
Pozostawiał lekko tłustą warstwę , jednak ja uważam to za
plus. Zdecydowanie bowiem do demakijażu oczu wolę właśnie płyny dwufazowe, gdyż
one lekko natłuszczają powieki w przeciwieństwie do płynów micelarnych.
Kosmetyk bardzo dobry, lecz niezbyt wydajny. Myślę, że jeszcze kiedyś do niego
wrócę, gdy trafię na promocję.
W
duecie z moim płynem dwufazowym używałam do demakijażu twarzy płynu micelarnego
również firmy Loreal z serii Ideal Soft do skóry suchej i wrażliwej.
Płyn
ten świetnie radził sobie z każdym makijażem twarzy. Pokusiłabym się nawet o
stwierdzenie, że był lepszy od płynu z Biodermy, którą stosowałam wcześniej, i
która jakoś niespecjalnie przypadła mi do gustu. Płyn nie podrażniał mojej
skóry. Można go kupić za około 15zł. Niestety również był średnio wydajny. Mimo
wszystko byłam z jego działania bardzo zadowolona i pewnie jeszcze kiedyś go
kupię.
Przy
okazji postu o moich podkładach pisałam o tym, że mam cerę naczynkową, którą
muszę odpowiednio pielęgnować i nawilżać. Świetnie sprawdzają się u mnie
kosmetyki marki Pharmaceris z serii przeznaczonej właśnie do cery naczynkowej.
Produkty te są dostępne w aptekach. Żaden kosmetyk tej linii, który testowałam
jeszcze mnie nie zawiódł.
W
ostatnim czasie zużyłam Delikatną piankę wzmacniającą naczynka do mycia twarzy
i oczu. Kosmetyk ten jest rewelacyjny. Stosowałam go do porannego mycia, a
także wieczorem po wykonaniu demakijażu. Ładnie myje. Ni e wiem czy radzi sobie
ze zmywaniem makijażu, gdyż używam do tego płynów micelarnych. Jest bardzo
delikatna, nie podrażnia. Ponadto jest bardzo wydajna. Pojemność 150ml, za którą płacimy ok. 25zł wystarczyła
mi na ponad 4 miesiące. W najbliższym czasie zamierzam jeszcze przetestować żel
do mycia twarzy z tej serii. Jestem ciekawa czy jest równie dobry jak pianka.
Kolejnym
kosmetykiem Pharmaceris do cery naczynkowej jest miniaturka Kremu kojąco –
wzmacniającego do twarzy, którą kupiłam w zestawie z innym kremem, który
również omówię. Za zestaw zapłaciłam ok. 30zł. Pojemność tego kremu to 15ml.
Produkt można również nabyć w pełnowymiarowym opakowaniu 50ml. Bardzo dobry
krem, całkiem nieźle nawilża i dość szybko się wchłania. Wielkim plusem jest
także opakowanie, które posiada pompkę. Z pewnością wróciłabym do tego kremu,
gdyby nie jego „brat”, czyli drugi krem z mojego zestawu.
Mówię tutaj o Kremie nawilżająco – wzmacniającym do twarzy,
który również udało mi się zużyć. Krem ten jest nieco tańszy od poprzedniego,
biorąc pod uwagę pojemność 50ml. U mnie sprawdza się o wiele lepiej niż
poprzedni. Po pierwsze ma bardzo lekką konsystencję. Wchłania się bardzo
szybko. Zdecydowanie lepiej nawilża. Formuła jest wzbogacona w filtr SPF 20.
Jest to mój ulubiony krem na dzień na okres wiosenny i jesienny, gdyż latem
używam kremów z wysokim filtrem, natomiast zimą wybieram kremy specjalne na ten
okres. Ponadto krem Pharmaceris idealnie sprawdza się pod makijaż. Kupiłam już
kolejne opakowanie i jak na razie nie zamierzam go zastępować żadnym innym.
Jak już wspomniałam w okresie zimowym używam zwykle kremów
przeznaczonych właśnie na tę porę roku. Staram się wybierać kremy bardzo
nawilżające i chroniące skórę przed mrozem i zimnym wiatrem. Minionej zimy
używałam więc kremu do skóry suchej i bardzo suchej z Biodermy z serii Atoderm
Nutritive. Sprawdzał się u mnie całkiem dobrze. Nawilżał skórę, był nieco
tłusty, ale nadawał się pod makijaż. Minusem było to, że nie wchłaniał się
wystarczająco szybko. Stosowałam go jedynie na dzień. Całkiem fajny krem, ale
więcej do niego nie wrócę, gdyż chcę poszukać czegoś lepszego.
Kolejnym
zużytym przeze mnie produktem jest woda termalna Uriage – kosmetyk, który gości
w mojej pielęgnacji już od bardzo dawna. Zużyłam niezliczoną ilość opakowań. U
mnie ma ona szerokie zastosowanie. Do tej pory stosowałam ją zamiast toniku
rano i wieczorem. Teraz zmieniłam nieco moją pielęgnację twarzy i powróciłam do
toników. Wody termalnej jednak nie odstawiłam i myślę, że zawsze będzie gościła
w mojej kosmetyczce. Używam jej najczęściej po zabiegach typu maseczki,
peelingi. Czasem spryskuję nią twarz w ciągu dnia dla odświeżenia.
Skóra po niej jest miła w dotyku, niesamowicie gładka i
miękka. Woda termalna Uriage nie wymaga osuszania, co także jest ogromnym
plusem. W makijażu stosuję ją do spryskiwania pędzli np. przed nałożeniem
podkładu. Sprawdza się idealnie i z pewnością będę kupowała ją nadal. W cenie
regularnej możemy ją nabyć za 20zł, jednak na promocji zapłacimy za nią ok.
12zł, dostępna w aptekach.
Ostatnim już kosmetykiem do twarzy, który sięgnął denka jest
produkt, o którym wspominałam już przy okazji kosmetyków Yves Rocher. Jest to
Aksamitny żel do mycia twarzy z serii Nutritive Vegetal. Jak już pisałam
wcześniej produkt ten w ogóle się u mnie nie sprawdził. Strasznie wysuszył moją
cerę. Po użyciu wcześniej opisanej pianki do mycia twarzy Pharmaceris skóra
była przyjemna w dotyku, gładka. Natomiast po tym żelu skóra wyglądała na
przesuszoną, bez blasku. Była strasznie ściągnięta. Już po krótkim czasie
stosowania żelu z nosa i brody schodziła mi skóra. Wszelakie peelingi, maseczki
nie pomagały. Najśmieszniejsze jest to, że producent zapewnia nas, iż seria
Nutritive Vegetal przeznaczona jest do cery suchej i bardzo suchej. Kosmetyk
bardzo niewydajny – wystarczył mi na miesiąc. Ponadto dla mnie minusem był
również zapach. Od zużycia tego kosmetyku minęło już około 2 tygodni i już
zauważyłam, że moja skóra powoli dochodzi do siebie. Zdecydowanie nie polecam
tego produktu.
Wśród zużytych kosmetyków znalazły się również 4 produkty do
pielęgnacji ciała. Pierwszy z nich to Pielęgnujący olejek pod prysznic do skóry
suchej firmy Nivea. Zdecydowany ulubieniec! Okres zimowy jest ciężkim czasem
dla naszej skóry, która potrzebuje wtedy wyjątkowego nawilżenia. W tym okresie
zdecydowanie wolę kosmetyki typu oliwki i olejki. Czytałam, że wiele dziewczyn
uważa, że produkt ten ma nieprzyjemny rybi zapach. Ja nie czuję w nim jednak
żadnej ryby. Dla mnie jest to cudowny zapach typowej oliwki pielęgnacyjnej.
Olejek ładnie się pienił, cudownie nawilżał skórę, dzięki czemu była
jedwabiście gładka. Nigdy nie uzyskałam takiego efektu po zwykłym żelu pod
prysznic. Ponadto był bardzo wydajny. Obecnie zima już się skończyła, dlatego
teraz w okresie letnim nie wrócę do niego, gdyż wolę w tym czasie żele pod
prysznic. Jednak już późną jesienią olejek ten z pewnością zagości u mnie na
nowo.
W okresie zimowym po każdej kąpieli rezygnowałam ze zwykłego
balsamu do ciała na korzyść olejku do ciała do skóry bardzo suchej również
firmy Nivea. Produkt bardzo wydajny. Oprócz niego zimą stosowałam także oliwkę
dla dzieci Hipp, która na pewno niedługo pojawi się w zużytych kosmetykach.
Olejek Nivea na pewno nie był tak dobry jak wspomniana oliwka Hipp, jednak
ładnie nawilżał, odżywiał skórę. Bardzo ładnie pachniał, lecz niezbyt szybko
się wchłaniał. Ogólnie był całkiem niezły, ale więcej do niego nie wrócę, gdyż
zdecydowanie bardziej oliwka Hipp podbiła moje serce.
Wśród zużytych kosmetyków znalazł się również żel pod
prysznic z Avonu o zapachu mojej
ulubionej wody perfumowanej Today. Uwielbiam ten zapach. Żel kupiłam w zestawie
razem z perfumami. Ładnie się pienił, cudownie pachniał, był całkiem wydajny.
Miał delikatne złote drobinki. Nie nawilżał skóry, ale też jej nie wysuszał.
Kosmetyk fajny, lecz tylko pod względem zapachu. Raczej więcej go nie kupię.
Ostatnim produktem jest Peeling do stóp Zielona herbata i
Mięta z serii „foot works”. Bardzo orzeźwiający zapach. Uwielbiam peelingi do
stóp z Avonu właśnie z tej serii. Miałam już wiele różnych zapachów. Używam ich
do mycia stóp każdego dnia. Żaden jeszcze nigdy mnie nie zawiódł. Stopy są po
nich gładkie, miękkie i wyglądają na zadbane. Są to peelingi, którym jestem
wierna już bardzo długo i na pewno kupię je nie raz, lecz czy wrócę akurat do
tego zapachu, nie wiem. Ciągle bowiem, wolę testować nowe zapachy.
Nie miałam nic z Twojego denka ;-)
OdpowiedzUsuń